Wydajna kolej aglomeracyjna krwiobiegiem zdrowego organizmu.


Każdy szanujący się człowiek dba o swój organizm. Zdaje sobie sprawę, że układ krwionośny jest jednym z najważniejszych układów w organizmie, bo odpowiada m.in. za transport tlenu do mózgu. Jednym słowem, jeśli chcemy żyć długo i bez chorób serca, dbamy o niego. Taka jest właśnie kolej w systemie transportowym polskich miast. Na razie jest diagnozowana i poddawana eksperymentalnym zabiegom, ale wiemy, że potrzebuje porządnego rozrusznika i skutecznej terapii. Właśnie o tym dyskutowano podczas odbywającego się 23 listopada Kongresu Kolejowego w Gdańsku.

Fot. Kajetan Dobrowolski.


Gmach Filharmonii Bałtyckiej na wyspie Ołowiance stał się centrum VI edycji największej imprezy zrzeszającej branżę kolejową w Polsce. Poruszonych zostało wiele problemów, z którymi zmaga się ta gałąź transportowa. Nieprzypadkowo na Pomorzu zgromadzili się eksperci. To właśnie tutaj stosunkowo niedawno oddano nową linię kolejową z prawdziwego zdarzenia – Pomorską Kolej Metropolitarną. Ma towarzyszyć w codziennych dojazdach mieszkańcom np. Kartuz, Kościerzyny, Żukowa. I tak się stało. Sukces? Jeszcze nie. Należy skupić się m.in. na wspólnej taryfie z okolicznymi przewoźnikami miejskimi i bardziej „aglomeracyjnym” taborze. Ale o tym później.

Andrzej Bittel, podsekretarz w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa poruszył kwestię niegospodarnie wydanych pieniędzy unijnych. Obecnie są one wykorzystywane. Tak po prostu. A mają one służyć obywatelom, by usprawniać podróże, a nie nabijać statystyki. Gość Kongresu Kolejowego stwierdził, że oczekuje dopasowania do specyficznych wymagań oferty przewozowej każdego regionu, w symbiozie z całym systemem transportowym Polski. Łańcuch mobilności musi być skoordynowany, np. w jednym bilecie.

Do tego samego wniosku doszli eksperci opracowujący „Białą Księgę Przewozów Pasażerskich 2016”. W ich imieniu Paweł Rydzyński z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR przedstawił wszelkie zaniedbania. Najcięższe? Brak współpracy z transportem publicznym. Każdy jest sobie przewoźnikiem, każdy pracuje na własne konto, ale za to nikt prawdziwie nie troszczy się o pasażera, tak jakby się on w ogóle nie liczył. Nie ma wspólnego biletu, który pozwalałby na swobodne przesiadki między pociągami, pociągiem a autobusem lub tramwajem. Dzięki „zachłyśnięciu się samochodem”, mamy spadki w komunikacji kolejowej i autobusowej w podróżach regionalnych i międzyregionalnych. A cierpią głownie miasta – przez ogromne zakorkowanie. Efekt jest jeden: zindywidualizowanie, które zawiera się w patrzeniu na transport w krótkiej perspektywie czasowej, bez zbytniego szacunku dla innych i dobra wspólnego. Nie jest to zarzut dla nas, ale stwierdzenie zachęcające do refleksji.

Następnie dyskutowano o stronie technicznej wprowadzania wspólnego biletu oraz uporządkowania i integracji na samej kolei, oczywiście z perspektywą na transport miejski. Należy dążyć najpierw do porozumienia odnośnie taryf przewozowych. Po załatwieniu najważniejszej kwestii – pieniędzy, można przechodzić do działania: budować węzły przesiadkowe, wspólnie projektować trasy tramwajowe i kolejowe, tworzyć nowe technologie płatnicze itd. Dariusz Grajda – członek zarządu Kolei Mazowieckich stwierdził, że „stara” kolej musi odejść. Potrzeba zmiany mentalności zarządów. Dzieje się tak np. w Warszawie. Współpraca KM-ZTM mimo, iż nie jest kompleksowa, oferuje już teraz sporo możliwości. Jednak nie każdy z przewoźników, zgodziłby się np. na zastosowanie cen, które by były niższe we wspólnym bilecie, niż oddzielnie. A bez tego nie ma powodzenia w projekcie.

Kwestia wspólnego biletu zdominowała Kongres Kolejowy. Wspominano też o inwestycjach infrastrukturalnych. Tutaj jest już stosunkowo prościej. Należy racjonalnie i perspektywicznie podchodzić do tego „co naprawiamy, modernizujemy, budujemy”. Musi powstawać więcej par torów do obsługi aglomeracji, może od razu całe linie, tak jak PKM? Na pewno. Potencjał kolei jako kręgosłupa mobilności w miastach dostrzegło już wielu włodarzy, np. Poznania, Rzeszowa, Szczecina i Wrocławia. Planują oni całe systemy z węzłami przesiadkowymi i wspólnymi taryfami. To cieszy, bo wreszcie to pasażer, a nie budżet pojedynczych firm, będzie najważniejszy.

Pamiętajmy, że to społeczeństwo tworzy rzeczywistość. A społeczeństwo to my. Nie możemy być bierni. Już teraz istnieje wiele narzędzi pomagających w lobbowaniu za zdrowym krwiobiegiem miast. O tym uczy Instytut Spraw Obywatelskich w swoich publikacjach, które są dostępne m.in na stronie www.inspro.org.pl Bo to sprawna, szybka, z dobrą częstotliwością kursowania i rozwiniętą siecią kolej rozwiązuje większość problemów komunikacyjnych aglomeracji. Tak jak zdrowe serce.

Przemysław Barszcz

miastowruchu.pl