Polscy kierowcy wożą powietrze


Jeden z prowadzących zajęcia na moich studiach proponował nam przeprowadzenie prostego eksperymentu. Należało stanąć przy większym skrzyżowaniu w czasie porannego lub popołudniowego szczytu, uważnie obserwować i obliczyć średnie napełnienie w przejeżdżających samochodach. Wyników nietrudno odgadnąć.

Niewesołą sytuację potwierdzają również poważniejsze badania. Jak poinformował w Gazecie Wyborczej Wiesław Starowicz doradca prezydenta Krakowa ds. gospodarki miejskiej:

W Krakowie w godzinach szczytu w samochodzie jedzie statystycznie 1,46 osoby. Gdyby w każdym jechały co najmniej dwie, liczbę samochodów można zmniejszyć o 30 proc.

Biorąc pod uwagę przeciętną powierzchnią zajmowaną przez samochód osobowy (ok. 12 m2) okazuje się  jak ogromnej przestrzeni potrzeba, żeby przewieźć określoną ilość osób. W zasadzie nie wymaga to wielkiej wyobraźni – wystarczy spojrzeć na ten znany plakat: 

Warto pamiętać, że samochody zajmują przestrzeń nie tylko w czasie jazdy, ale muszą również gdzieś zaparkować. To i wiele innych cech transportu indywidualnego sprawia, że jest on nie tylko nieekologiczny, ale także nieefektywny ekonomicznie. Łatwo się o tym przekonać dokonując kolejnego eksperymentu. Wystarczy policzyć ile kosztuje 12 m2 ziemii w centrum miasta.

Przeważnie to kierowcy skarżą się na korki. Niestety nie zauważają, że najczęściej sami są ich przyczyną i żądają poszerzania miejskich ulic, budowy nowych węzłów komunikacyjnych czy innych inwestycji, a przecież są łatwiejsze sposoby, które wcale nie wymagają bezwarunkowej rezygnacji z samochodu. Wystarczy zabrać ze sobą kilku pasażerów albo chociaż kupić mniejszy samochód.